flaga holandii i liść marihuany

Holendrzy nie zdają egzaminu w pierwszym krajowym przetargu na uprawę marihuany do celów rekreacyjnych

Nigdy nie jest łatwo być „zielonym”. Jednak przemysł konopi nie jest obcy w pokonywaniu piętna, jeśli nie trudności. Nie mówiąc już o groteskowych wpadkach rządów, gdy tylko się w to zaangażują – od rozszerzenia dostępu po podstawowe regulacje.

Rząd holenderski właśnie otrzymał przypomnienie o tym, ponieważ jego szeroko chwalona pierwsza oferta uprawy do produkcji regulowanej konopi do celów rekreacyjnych w żenujący sposób znalazła się na równi pochyłej. Nie jest to nawet coś, za co można winić COVID-19. Nie wydaje się również, aby Holendrzy wyciągnęli jakiekolwiek wnioski z wysoce kontrowersyjnego niemieckiego przetargu na uprawę konopi indyjskich do celów medycznych w 2017 r., który jeszcze nie został w pełni uruchomiony.

Holandia to suwerenny kraj, który ma 2 miliony mieszkańców mniej niż amerykański stan Nowy Jork.

Co się dzieje? Jak kraj coffeeshopów mógł tak źle rozegrać tę sprawę?

Krótka historia regulowanego holenderskiego przemysłu konopi

Przynajmniej dla ludzi z pokolenia X, Holandia stała się latarnią marihuany w latach 80-tych i 90-tych. Był to okres, w którym szczególnie amerykańskie pokolenie boomerów, które bezkarnie wdychało marihuanę w czasach swojej tak bardzo rozchwytywanej młodości, zdecydowało się na dalszą kryminalizację tej rośliny i tych, którzy ją uprawiali, używali lub sprzedawali, w miarę jak zdobywali stanowiska polityczne.

Testy na obecność narkotyków stały się zmorą każdego, kto chciał zatrudnić się w Stanach Zjednoczonych.

W Europie sprawy miały się lepiej, ale tylko trochę. Nadal można zostać aresztowanym za posiadanie, zażywanie lub sprzedaż narkotyku. Wystarczy zapytać właścicieli hiszpańskich klubów podczas COVID-19. Ale testowanie narkotyków nigdy się nie przyjęło, podobnie jak obsceniczne ekstrema wojny narkotykowej w Stanach Zjednoczonych.

W rezultacie, istnieje bardzo dochodowe, jeśli nie powszechne „podziemie”, jeśli można to tak nazwać – od mafii i grup powiązanych z terroryzmem do przedsiębiorczych pacjentów z miejscem do uprawy i kilkoma przyjaciółmi. Daleko poza Holandią, istnieje na przykład wiele niemieckich magazynów, jeśli nie cała subkultura oparta na domowej uprawie, która z pewnością zaczęła się organizować do większych rzeczy w ciągu ostatnich kilku lat, gdy użycie medyczne stało się tu legalne.

Ponadto, jeśli naprawdę chciałbyś zapalić publicznie, zawsze możesz wybrać się na wycieczkę przez granicę lub dwie, jeśli nie masz znajomych i nie lubisz „zakupów” na Hauptbahnhof viertel (centralna część dworca kolejowego w mieście). Przynajmniej w Niemczech, to właśnie tam można znaleźć zarówno uregulowany handel seksem, jak i oczywiście wiele okazji do kupna nielegalnych substancji wszelkiego rodzaju.

Władze holenderskie nie były nieświadome sytuacji. W rzeczywistości podejmowano różne nieudane próby kontroli popularności kannaturystyki, które zakończyły się niepowodzeniem. Były to m.in. próby zamknięcia branży w miejscowościach przygranicznych (szczególnie z Niemcami), czy też narzucanie surowszych przepisów w miejscach, gdzie branża ta funkcjonowała. Zobacz Amsterdam sprzed lat i stan na styczeń 2021 roku.

Żadna z tych prób w pierwszym półtorarocznym dziesięcioleciu XXI wieku nie zakończyła się sukcesem, choć przyniosła uzasadnione i nieuzasadnione ofiary. Na przykład, do 2014 roku, takie uwagi i sankcje zaczęły zamykać kawiarnie w każdym mieście, które działały w bezpośrednim sąsiedztwie szkół. W Amsterdamie jest dziś o połowę mniej sklepów niż na przełomie wieków. Inną (międzynarodową) ofiarą był słynny konkurs Cannabis Cup.

Nie rozwiązało to jednak większych problemów. Kawiarnie, które nadal funkcjonowały, musiały gdzieś znaleźć produkty – i choć ich liczba mogła się zmniejszyć, to wolumen sprzedaży wzrósł i to nie tylko dlatego, że inne kawiarnie zostały zamknięte. Nagle pojawił się wzrost liczby użytkowników krajowych. Do 2017 r. istniał również zdrowy krajowy rynek medyczny, odseparowany od handlu w kawiarniach, ponieważ holenderscy ubezpieczyciele nadal refundowali recepty na marihuanę wydawane przez lokalnych pacjentów. Fakt, że skończyło się to w momencie, gdy niemiecka branża ubezpieczeniowa została zmuszona do pokrycia roszczeń związanych z medyczną marihuaną, oznaczał, że holenderscy pacjenci zostali zmuszeni do korzystania z coffee shopów blisko cztery lata temu. W rzeczywistości, jak na razie, formalnie uregulowany medycznie holenderski przemysł medyczny jest w przeważającej mierze nastawiony na eksport. Gdyby nie Bedrocan, najstarsza prywatna firma uprawowa na świecie, powtarzające się błędy niemieckiej oferty zlikwidowałyby większość flosów medycznych, które dziś jeszcze znajdują się w aptekach.

Innymi słowy, zdelegalizowanie holenderskiej uprawy konopi w kraju nigdy nie wchodziło w grę. Problemem jest nadal to, jak wyprowadzić legalną produkcję marihuany rekreacyjnej, bez GMP, z szarej strefy do formalnej legalności.

Nowa oferta, by rządzić wszystkimi?

W następstwie niemieckiego przetargu na uprawę (który dwukrotnie znalazł się w sądzie, zanim został rozstrzygnięty w 2019 r.), władze holenderskie spróbowały nowej taktyki. Skopiowałyby pomysł zza niemieckiej granicy (oczywiście bez poprawek) i spróbowały rozpocząć regulację krajowej uprawy rekreacyjnej.

Rzeczywiście, w dniach 1-28 lipca 2020 r. rząd holenderski przeprowadził otwarty nabór dla firm zainteresowanych uzyskaniem jednej z dziesięciu oferowanych licencji na uprawę konopi indyjskich do konsumpcji w kawiarniach. Licencje miały wejść w życie na początku 2021 roku i miały obowiązywać przez kolejne cztery i pół roku. Licencje obejmowały również uprawę dla 79 coffee shopów zlokalizowanych w większości w zaledwie 4 miastach – Broningen, Maastricht, Nijmegen i Tilburg.

Jednak już na samym początku pojawiły się poważne problemy.

Pierwszym z nich było to, że choć początkowo zgłosiło się 26 gmin, większe miasta, w tym Amsterdam, w którym oczywiście znajduje się największa liczba coffee shopów, odmówiły udziału. Pytania o to, dlaczego holenderski rząd przystąpił do akcji w obliczu takiego sprzeciwu, są do dziś aktualne.

Niezależnie od tego, zaproszenie zostało opublikowane, również w międzynarodowej prasie poświęconej konopiom indyjskim, a firmy zaczęły się zgłaszać. Pomagała im w tym armia przepłacanych, wyłącznie męskich „konsultantów”, zwłaszcza z USA, Kanady i Wielkiej Brytanii, którzy nie mieli pojęcia, co robią, ale powoływali się na „wcześniejsze” doświadczenie na zupełnie innych rynkach. Osoby z branży zbliżone do procesu zgłaszały również szereg problemów technicznych – w tym fakt, że respondenci nie podawali nawet podstawowych informacji identyfikacyjnych (takich jak dane kontaktowe i lokalizacja firmy).

Jeszcze bardziej żenujące jest to, że kiedy wiadomość o jednym z finalistów wyszła na jaw, mieszkańcy miasta Etten-Leur, położonego przy granicy z Belgią, skarżyli się na pomysł zastąpienia upraw jeżyn konopiami indyjskimi aż do rządu federalnego. Minister Opieki Medycznej oraz Minister Sprawiedliwości i Bezpieczeństwa zapewniali wcześniej rząd, że wszystkie lokalne społeczności, w których działałyby kultywatory, nie tylko są za, ale otrzymają dodatkowe pieniądze i wsparcie ze strony państwa.

W rezultacie, od stycznia 2021 roku, oferta została odrzucona, przynajmniej na razie. Nie należy się jednak spodziewać, że taki stan rzeczy utrzyma się długo. Nie ma możliwości, aby rząd holenderski, obecnie jeden z największych dostawców eksportu medycznej marihuany w Europie (zaczynając od Niemiec po drugiej stronie granicy), był w stanie pozwolić, aby ta kwestia została porzucona nawet w kraju.

Ponadto, z Luksemburgiem, przynajmniej jak na razie, do uruchomienia własnego rynku marihuany rekreacyjnej w przyszłym roku, a także zbliżającymi się wyborami w Niemczech, gdzie dalsza reforma konopi indyjskich z pewnością będzie kwestią sporną, nie jest tak, że Holendrzy mogą to przesiedzieć. To powiedziawszy, mogą z pewnością spróbować. Od stycznia 2021 r. Amsterdam zaproponował wprowadzenie nowego zakazu dla wszystkich turystów uprawiających konopie indyjskie w przyszłości.

Pytanie jednak brzmi, jaka będzie następna generacja holenderskiej oferty? I czy w końcu będzie to plan narodowy, który obejmie całą branżę, w każdym mieście, od Maastricht po Amsterdam? Nie mówiąc już o takim, kto przyjmie zmęczonych klientów zarówno krajowych, jak i zagranicznych?

___
Nasiona konopi znajdziesz na panpestka.pl
2021-03-02 16:57:13

Dodaj komentarz