Najczęściej zadawane mi pytania, związane są z nasionami albo ich kiełkowaniem. W rozmowach z wieloma osobami zauważyłem, że już na tym etapie spore grono ma już problemy. Postanowiłem więc napisać artykuł o tym jak ja to robię oraz dopisać o alternatywnych metodach.
Zanim Zaczniesz
Jest parę ważnych kroków, o których trzeba pamiętać zanim przystąpimy do kiełkowania. Jeżeli kiełkujesz nasiona zaraz po tym jak je kupiłeś pierwszy etap, który omówię nie będzie dla Ciebie. Natomiast jeżeli przechowywałeś nasiona w lodówce bądź zamrażalce, to zalecam abyś położył nasiona “na powietrzu”, w temperaturze pokojowej pomiędzy 17 a 25 stopni Celsiusa, na przynajmniej 12 godzin. Ja osobiście, czekam 24 godziny. Tutaj szybkie zdanie o przechowywaniu nasion. Idealna temperatura przechowywania pestek to 6 do 8 stopni Celsiusa. Średnia temperatura w lodówce to od 4 do 8 stopni, więc nie widzę potrzeby zamrażania nasion, niemniej jednak spotkałem się z osobami, które tak robią. Ja uważam, że w zamrażalniku jest jednak zbyt zimno i może to mieć zły wpływ na białko w nasionku (to moja opinia nie poparta badaniami).
Drugi krok to wybór nasion. Nie mam na myśli tutaj jedynie procesu zakupu nasion czy wyboru odmiany i seedbanku. To też jest bardzo ważne, ale w tym artykule skupiam się na kiełkowaniu. Ja, kiedy kupuję nasiona (jeżeli mogę co generalnie oznacza “czy mnie na to stać?”), biorę parę sztuk więcej tej samej odmiany. Jeżeli potrzebuje 1 to biorę 3 nasiona, jeżeli 3 to 5 nasion i tak dalej. Przed procesem kiełkowania dokonuje “małej” selekcji. Dobre firmy nasion, już wstępnie dokonują takiego procesu przed pakowaniem, ale i tak różnie to bywa. Ja sprawdzam czy nasiona nie są w najmniejszym stopniu pęknięte i czy są odpowiednio “dojrzałe”. Nasiona powinny mieć “brązowawe”, ciemniejsze zabarwienie oraz marmurowy wzór. Jeżeli chodzi o ten “wzór” to różnie to wygląda, pewne odmiany mają go bardziej inne mniej. Unikać trzeba nasion jasnych, “beżowych” i zielonkawych, które są niedojrzałe.
Ulubiony sposób ZenOn’a
Sposób, który ja preferuję jest bardzo popularny, ale bardzo często żle egzekwowany. Dzieje się tak ponieważ można go zrobić na wiele podobnych sposobów, różniących się szczegółami. Opiszę bardzo dokładnie jak ja to robię. Przygotowuje wszystko co niezbędne, czyli: Szklany spodek pod szklankę od herbaty, Szklankę, Płatki kosmetyczne (naturalne, nie aromatyzowane), Folię spożywczą, Bio rhizotonic. Do szklanki nalewam około 100ml wody o temperaturze pomiędzy 17 a 20 stopni Celsjusza. Pipetą dodaję do niej około 5 kropel Rhizotonic’u lub innego organicznego stymulatora korzeni. Zauważyłem, że kiedy tego nie robię nasionom zajmuje więcej czasu, żeby pęknąć. Kiedy mam gotowy płyn, zanurzam 3 płatki kosmetyczne w tak przygotowanej wodzie. Wyciskam je dość solidnie. Płatki mają być wilgotne, nie ociekające wodą. Kładę je na spodek. Na tak przygotowane płatki wkładam nasiona. Powtarzam proces z kolejnymi 3 płatkami kosmetycznymi i zakrywam nasiona. Na koniec cały spodek Szczelnie owijam folią spożywczą. Robi się to w celu utrzymania wilgoci. Tak przygotowany spodek kładę w ciepłym miejscu. TRZEBA pamiętać jak WAŻNA jest TEMPERATURA przy kiełkowaniu. Najbardziej optymalne to 25 stopni. Nie polecam iść wyżej niż 27 i niżej niż 20. Oczywiście, jeżeli obie te podane przeze mnie temperatury zostaną przekroczone o nasiona i tak mogą wykiełkować, ale niekorzystne warunki na pewno wpłyną na tempo z jakim to się stanie. Moim sposobem, zazwyczaj muszę przekładać nasiono do ziemi po 36 godzinach od położenia na wodę. Znam osoby, które już na pierwszym etapie podsypują pestki Mykoryzą. Można, Ja sam tego nie robię. Przy przekładaniu do ziemi, trzeba być ostrożnym, to oczywiste. Nie wolno uszkodzić korzenia, dlatego też sposób ten ma wielu przeciwników. Są ludzie co używają do wsadzenia pesety, Ja osobiście uważam, że lepiej idzie wyczuć palcami. Nasionko wkładam do dołeczka, który wykonuje ołówkiem. Głębokość główki jest, jak zauważyłem optymalna. Przykrywam nasionko tak aby mogła swobodnie rosnąć, ale również tak aby zgubiła swoją “skorupkę” podczas wychodzenia.
Na początku wspomniałem, że jest wiele różnych sposobów by wykiełkować nasiona podobną metodą. Można zamiast płatków kosmetycznych użyć, papierowych ręczników kuchennych lub filtrów do kawy. O ile widziałem tak kiełkowanie pestki to nie polecam ani jednego ani drugiego. Ręczniki moim zdaniem mogą być delikatnie zbyt “szorstkie” a filtry do kawy bywają bardzo różne, prze co nie wiadomo, ile światła przebija i jak trzymają temperaturę. Widziałem też używanie woreczków foliowych zamiast spodka i foli spożywczej. Ja tak nie robię, ponieważ myślę, że spodek jest bardziej “stabilny”. Worek może poruszyć mocniejszy podmuch powietrza a ważne jest by nasiona były w “spoczynku”. Taka jest moja logika, ale każdy ma prawo mieć inną i robić tak jak dla niego jest skutecznie.
Bezpośrednio do piachu
Przez bardzo wielu ludzi ta metoda jest uznawana za najbardziej bezpieczną. Muszę się zgodzić. Wykonana dobrze jest bardzo skuteczna, jak i prosta. Napełniamy doniczkę ziemią. Tutaj chciałbym zaznaczyć jak WAŻNY jest wybór odpowiedniej ziemi. Oczywiście ważny jest poziom Ph pomiędzy 5,5 a 6,5. Trzeba jednak pamiętać, jeżeli kiełkujemy w glebie nasiona nie chcemy by była ona zbyt mocno nawożona. Niektóre firmy oferują nawet specjalne wersje ziemi dla “kiełkujących roślin”. Na tak wczesnym stadium bardzo łatwo o “popalenie” korzeni. Kiedy masz już gotową doniczkę podlej ja odpowiednią ilością CZYSTEJ (najlepiej przefiltrowanej) wody. Następnie robimy dołek na głębokość około 5mm i wsadzamy nasionko. Zakrywamy wierzch doniczki szczelnie folią spożywczą. Po 3 do 4 dniach rośliny powinny wykiełkować. Po raz kolejny podkreślę ważność utrzymania temperatury w okolicach 25 stopni. Można trzymać doniczkę w nasłonecznionym miejscu.
Wrzuć pestę do wody
Trzecia metoda to osobiście moja najmniej ulubiona i najbardziej ryzykowna. Jest ona jednak bardzo popularna i nie da się ukryć skuteczna. Jest ona prosta podobnie jak poprzednie dwie. Nalewamy wodę do szklanki. Tutaj znowu należy pamiętać o odpowiedniej temperaturze i ph wody. Następnie wrzucamy nasionka do wody i czekamy aż pękną. I tutaj pojawiają się moje wątpliwości co do tej metody, ponieważ… Po pierwsze, nasionka teoretycznie dostają zbyt dużo wilgoci. Jednak okazuje się, że ta właśnie metoda gwarantuje odpowiednia ilość “na start”. Druga sprawa to taka, że temperatura wody musi być około 20 stopni, jednak jak wiadomo ta się naturalnie wacha. Trzecia i ostatnia strawa to taka, że pestki dostają za dużo światła nawet jeżeli trzymasz je w zaciemnionym miejscu. Jak się jednak okazuje w praktyce moje wątpliwości są bezpodstawne, ponieważ ta metoda jest naprawdę skuteczna. Ja jej nie stosuję, ale z tego co widziałem na własne oczy mogę ją spokojnie polecić. Kiedy nasiona pękają zauważyłem dwa podejścia. Jedni czekają aż pojawią się “korzonki” i dają już bezpośrednio w ziemię. Inni, zaraz po pęknięciu kładą na wilgotny ręcznik kuchenny i dopiero jak pojawi się zalążek korzenia wkładają w glebę.
Tak w skrócie wyglądają trzy podstawowe metody kiełkowania nasion konopi. Każdy może wybrać albo wynaleźć sposób odpowiedni dla siebie. Ja życzę skutecznego pękania pestek.